Trzecią zasadą budowania silnych więzi z dzieckiem jest poświęcanie mu swojego czasu.
Potrzeba poświęcania dziecku czasu
Wymowne są badania, jakie przeprowadził Josh McDowell na temat stanu młodzieży – ich wierzeń i działań. Jednym z pytań było: „Ile czasu dzieci spędzają ze swoimi rodzicami?” Okazało się, że ponad 67% dzieci spędza z ojcem mniej niż 1 godzinę tygodniowo na robieniu czegoś razem – czyli średnio 8 minut dziennie.
Dlaczego tak się dzieje? Z jednej strony nie możemy poświęcać więcej czasu ze względu na długą pracę, delegacje czy pracę wyjazdową. Z drugiej po prostu nie chcemy.
Kilka lat temu na spływie kajakowym niektórzy ojcowie bardzo szczerze zaczęli się dzielić swoimi myślami. Nie chcieli wracać z pracy do domu, bo wiedzieli co ich czeka po powrocie – zmęczona żona, pragnąca chwili odpoczynku, relacjonująca to, co dzieci nabroiły w szkole czy w domu. Konieczność reakcji na ich złe zachowanie i ustawienie wszystkiego na właściwym miejscu. No i naprawy popsutych sprzętów, czy rzeczy. Woleli więc zostać dłużej w pracy i nie musieć na to wszystko reagować. Dodatkowo mieli dobry argument – zostając w pracy dłużej robię to dla całej rodziny, ciężko pracuję! Brzmi to trochę szokująco, ale to są słowa samych ojców.
Jakość czy systematyczność
Jest jeszcze jedno ryzyko, przed jakim stoimy. My ojcowie mamy tendencję przechodzenia w skrajności w skrajność – aby zamieniać brak czasu dla dziecka na dbałość o jak najwyższą jego jakość. Na czym to polega? Podam przykład.
Mój przyjaciel Piotr, zapracowany informatyk, powiedział mi kiedyś, że postanowił, aby co dwa tygodnie całą sobotę spędzać z córką. Chciał przygotowywać wtedy dla niej coś naprawdę specjalnego. I oczywiście pragnienie jest świetne i pomysł też fajny! Ale zadałem mu pytanie, które pozwoliło mu na sprawę zobaczyć z drugiej strony: „Czy chciałbyś jadać posiłek raz na dwa tygodnie do syta w najlepszej restauracji, a w pozostałym czasie pościć, czy wolałbyś jadać zwykłe posiłki w domu 3 razy dziennie?” Po kilku dniach Piotr znowu przyszedł i powiedział, że zrozumiał o co mi chodziło.
Nic nie może zastąpić regularnego czasu ze swoim dzieckiem. Specjalne wypady są dobre, ale powinny być wisienką na torcie spędzanego z dzieckiem czasu. Ktoś powiedział, że słowo MIŁOŚĆ pisze się słowem CZAS.
Czas poświęcany dziecku jest tym, co komunikuje mu – jesteś dla mnie ważny!
Czas na moją miarę, czy na miarę dziecka
Spędzając czas z dzieckiem stoimy jednak przed pewnym wyborem. Można spędzać go w taki sposób jaki ja, ojciec, lubię i tak jak sam czuję się najlepiej. W ten sposób zapraszam dziecko do swojego świata, jestem jego przewodnikiem po tym, co dla mnie jest interesujące. W ten sposób wyrażam pragnienie, by świat dziecka pokrywał się z moim. Można jednak do sprawy podejść inaczej – poszukać dróg wejścia do świata mojego dziecka. By to zobrazować znowu podam przykład.
Od dzieciństwa interesowałem się historią – jest to moje hobby i pasja. Lubię muzea i giełdy staroci. Naturalnym krokiem było to, że zainteresowałem tym mojego syna Pawła. Spędzaliśmy mile czas robiąc to, co było fajne i dla mnie i dla niego. Kiedyś jednak zabrałem na giełdę staroci moją córkę Zosię. Po 15 minutach usłyszałem: „Nigdy więcej! Proszę nigdy więcej!” Czułem się rozczarowany – poświęcam czas i uwagę, a tu słyszę „Nigdy więcej!” Wtedy nauczyłem się zasady, że mój świat nie zawsze jest światem dziecka.
Również w relacji z Pawłem z czasem nasze zainteresowania się rozeszły. Ja lubiłem modele samolotów wojskowych, Paweł pasażerskich. Ja lubiłem zwiedzać fortyfikacje wojskowe, Paweł lotniska w różnych miastach. Aby wejść w świat mojego dziecka musiałem zdecydować się, czy chcę aby będąc w innym mieście znaleźć 2-3 godziny i postać na tarasie widokowym kolejnego lotniska. Kiedy mieszkaliśmy w Krakowie, pewnego dnia spakowałem dzieci, kanapki, picie, koce i całą sobotę leżeliśmy na trawie, przy początku pasa startowego obserwując starty i lądowanie samolotów (w towarzystwie jeszcze kilku innych rodzin). Nagrodą dla mnie jako ojca było zdanie syna, jakie wypowiedział na koniec – „To była najlepsza sobota w moim życiu!”
Każde dziecko jest inne i ma inne zainteresowania. Dziś jestem ekspertem w hodowli królików i spędziłem z Zosią niejedną godzinę na internetowym forum ich hodowców. Z Wojtkiem wiele czasu spędziłem na szukaniu najdziwniejszych instrukcji budowania mechanizmów z klocków LEGO. Znam chyba większość sklepów LEGO w większych miastach, czy też terminy ukazywania się różnych katalogów.
Jak wejść w świat dziecka
Co jednak należy zrobić, by zacząć wchodzić do świata dziecka, a nie zapraszać go do swojego? Przede wszystkim:
- Chcieć to zrobić;
- Obserwować to, czym interesuje się dziecko;
- Poświęcać czas i pieniądze (choć mógłbym za to kupić kolejny, niezbędny mi śrubokręt);
- Być gotowym na robienie rzeczy, których dorosły człowiek raczej nie robi;
- Akceptować ten świat i szukać w nim wspólnych miejsc z moim światem, jeżeli są;
- Szukać okazji aby w świecie dziecka, uczyć właściwych postaw i możliwości duchowego wpływu.
Owoce wejścia w świat dziecka
To jest wyzwanie, ale owoce takiej postawy są warte tego trudu. Dzięki temu komunikujesz swojemu dziecku, że:
- Jesteś dla mnie ważny;
- Twój świat również jest dla mnie ważny i traktuję go poważnie;
- Jestem gotowy uczyć się Twojego świata;
- Poświęcam swój czas bez postawy wyższości i pouczania.
Jeżeli znasz dobrze świat swojego dziecka to spróbuj wejść w jedną z dziedzin tego świata i rozmawiaj z nim o tym coraz więcej. Poświęć więcej czasu na poznanie szczegółów tego, co jest dla niego ważne.
Jeżeli nie znasz świata swojego dziecka to pytaj go o ten świat, o to co najbardziej go pasjonuje, o to co jest jego pragnieniem, w czym możesz mu towarzyszyć. Zrób wysiłek, aby pytać i słuchać bez pouczania, bez wyższości i osądzania.
Kolejny krok
Następną zasadą budowania silnych więzi z dzieckiem jest docenianie.